Na śniadanie placuszki owsiane z masłem orzechowym i duszonym jabłkiem, obiad w postaci miseczki zupy kalafiorowej i kanapki na gorąco z piersią kurczaka i warzywami z ogródka. Międzyczasie kabanos i pół ciabatty z masłem, osiem michałków i trzy kostki gorzkiej czekolady.
Plus spacer i pół godziny na rolkach przy domu.
Dążmy do celu drobnymi kroczkami. Najpierw dwudziesty drugi września, potem sześćdziesiąt trzy z sześćdziesięciu ośmiu. W talii 71cm, w biodrach 101cm, udo 59.
czyli odchudzanko ? ale michałków to troszkę za dużo, rozumiem - są strasznie kuszące :)
OdpowiedzUsuńszczególnie te z hanki i białe wawelu. inne mi nie smakują :)
UsuńOj, michałki są zdradzieckie. ;p Niby jeden cukierek, a prawie 100kcal do przodu. Za to śniadanko pyszne.
OdpowiedzUsuńtrochę mniej niż sto, bo całe 8 przyniosły mi jakieś 200 kcal. na szczęście więcej moje kubki smakowe nie są w stanie przyjąć :)
UsuńTeż się odchudzam ,ale dla mnie dzień diety z choćby ćwiartką zjedzonego cuksa to dzień stracony! :3 I ten kabanos ,naprawdę bardzo kuszący ^^
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawiła mnie ta kanapka! Uwielbiam! :P
ja potrafię wytrzymać bez słodkości (nie mówię tu o cukrze w twarożku czy miodzie na omlecie) dosyć długo. raz w tygodniu kawałek domowego ciasta czy gałka lodów musi wpaść i uważam, że to nie grzech. byle nie osiem cukierków na raz tak jak wczoraj :>
Usuń