piątek, 7 września 2012

Cztery.


Chciałam zatytułować ten post - 100 dni z Ewą Chodakowską, ale jako że nie ćwiczę codziennie, na pewno liczba będzie wyższa. 100 prób z Ewą Chodakowską albo 100 treningów z Ewą - tak będzie okej.
Po dzisiejszym dniu trzy za mną. Czy wytrzymam? Cierpliwość nie należy do mych zalet. Sto dni równa się 3,5 miesiąca codziennych ćwiczeń. A sto treningów? Pięć, sześć, może siedem. Zobaczymy. Rezultatami (albo ich brakiem) pochwalę się za jakiś czas.

Dzisiaj na śniadanie 1/3 bagietki pszennej z salami i żółtym serem (z czego wyszły cztery kanapki), kawałek papryki. Potem pół kefiru. Na obiad omlet pełnoziarnisty z jednego jajka z szynką, serem i papryką w środku. Jabłko z babcinego sadu na kolację.

Plus 2/3 killera z Ewą. Czeka mnie mało aktywny weekend, następny trening w poniedziałek. Czyżbym nie mogła się doczekać?

2 komentarze:

  1. Nie lubię tej pani (mam jakiś dziwny uraz do tej twarzy i głosu, ugh!), ale i na razie ćwiczyć nie widzę potrzeby. Tobie życzę powodzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bo się przyda :) Ja ćwiczę nie razem z wideo, a po filmie wprowadzającym z Ewą wydała mi się bardzo sympatyczna.

      Usuń