czwartek, 6 września 2012
Trzy.
O tak, bardzo bym chciała żeby ten shake z ogromną porcją bitej śmietany był dla mnie. Może za trzy miesiące, może za sześć. Tym razem był to shake przyjaciółki. Waniliowe lody zmiksowane mlekiem i udekorowane śmietanką. A u mnie mały jogurt naturalny, nie ma czym się chwalić.
Oprócz jogurtu, na śniadanie pięć serniczków z porcji slyvii z powidłami śliwkowymi i jedną, malutką łyżeczką masła orzechowego. Potem tylko duży pampuch ze szpinakiem i 3/4 chlebka tureckiego z wspomnianym jogurtem.
Ubogo, niedietetycznie. Zamiast killera, pół dnia z mopem i ścierką w dłoni. Zabiegane dni poza domem tak właśnie się kończą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tej szejk wygląda naprawdę pysznie. Ale śniadanie miałaś równie godne :) Serniczki z tego przepisu smakują wspaniale.
OdpowiedzUsuńCo do ćwiczeń, czasem więcej kalorii spali się przy sprzątaniu niż ćwiczeniu, znam z doświadczenia ;)